Jadwiga Pietrowska – moja babcia, kobieta zwykła – niezwykła
Mam na imię Urszula. Jestem mamą Gabrieli, córką Janiny, wnuczką Reginy i Jawdigi, prawnuczką Bronisławy, Józefy, Albiny i Anny. Chcę Wam przedstawić kawałek mojej rodzinnej herstorii i opowiedzieć o mojej babci Jadwidze Pietrowskiej z domu Sidorowicz– Jadzi, mamie mego taty.
Babcia przyszła na świat w grudniu 1927 roku jako pierwsza córka Albiny i Bolesława Sidorowicz we wsi Bacieczki. Miała siostrę bliźniaczkę Zofię oraz jeszcze pięcioro rodzeństwa – Halinę, Władysława, Henryka, Barbarę oraz Henrykę.
Moja babcia wraz z siostrą zostały wywiezione z domu na przymusowe roboty do Prus Wschodnich w lutym 1943 roku, zaraz po swoich piętnastych urodzinach. Był to wynik realizacji planów okupanta odnośnie terenów białostoczyzny, które to miały zostać objęte osadnictwem niemieckim. Program ten głosił: gotowych do zniemczenia zniemczyć, niegotowychwysłać do Niemiec na roboty.
Z Białegostoku zabrano wtedy 50 dziewcząt. Jechały w jednym wagonie pod strażą. W Schlossbergu moja babcia poprzez pomyłkę jej niemieckiej gospodyni została rozdzielona z siostrą Zofią. Babcia zawsze starała się znaleźć pozytyw, choćby nikły. Mówiła podobno, że to lepiej, bo jakby były razem, to by tylko siedziały i płakały. Jadwiga znalazła się w Gedkanten w gospodarstwie Niemki Elmy Roese. Do zadań mojej babci należało dojenie krów, karmienie trzody chlewnej, kur i innego ptactwa, praca w polu. Kopała też torf i okopy. Na początku swego pobytu w Genkantem babcia Jadzia mieszkała w nieogrzewanym pomieszczeniu, z tego wziął swój poczatek doskwierający jej całe życie reumatyzm. Babci najbardziej doskwierały ciężka praca, złe warunki sanitarne, niemożność odpoczęcia (praca 7 dni w tygodniu), brak wolnego czasu, samotność i oddzielenie od rodziny. Swoją siostrę bliźniaczkę widziała w czasie robór dwa razy. Polacy musieli nosić żółte naszywki z liliową literą P.
Gospodyni, u której babcia pracowała, wiedząc jak trudną sytuację ma rodzina babci w domu, mówiła, żeby nie przysyłali jej jedzenia, że ona ma tutaj na miejscu. Zgodnie z tym co opowiadała babcia Niemka była osobą ciepłą, empatyczną, dobrze gotowała, piekła ciasta.
W lipcu 1944 roku rozeszły sie pogłoski o nadchodzącym froncie i wtedy Niemcy zamieszkujący Prusy Wschodnie zdecydowali się na ucieczkę. Na wozy wkładano najpotrzebniejsze rzeczy i całymi rodzinami wraz z robotnikami i niektórymi zwierzętami wyjeżdżano na zachód. Dziwna to była ewakuacja, robotnicy musieli wracać na pola, żeby zebrać plony. Nie chciano nic zostawić dla
nadchodzących Rosjan. Babcia uciekała z Niemką, spali na wozach, pod pierzynami, padał na nich śnieg. Jeżeli trafił się pusty dom, to w domu. Jechali w kierunku Gdańska. Od października 1944 do stycznia przebywali w okolicach Królewca. W styczniu 1945 roku, gdy byłi przy Fromborku dotarł do nich front. W lutym 1945 roku babcia Jadzia rozstała się z Niemką i na własną rękę wracała do domu. Trafiła do sowchozu radzieckiego, gdzie wraz z innymi Polakami pracowała do kwietnia 1945. Potem przeszedł rozkaz , żeby Polacy wracali do domu.Podczas tej podróży skradziono mojej babci walizkę z dokumentami. Następnie przez Olsztyn, Chorzele, Dobre Miasto, Ostrołekę, Łomżę i Łapy babcia dotarła na piechotę do domu. Babcia wróciła do domu rodzinnego 15 maja. Zastała swoją mamę przy praniu bielizny. Na szczęście, miesiąc przed nią z wywózki wróciła jej siostra Zofia,cała rodzina przeżyła wojnę, a nawet podczas nieobecności Jadzi w domu mama urodziła dwie najmłodsze córki Zofię i Henrykę.
Babcia przed wojną ukończyła cztery klasy szkoły, po wojnie nie wróciła do nauki. Podejmowała się róznych prac, szyła. W 1951 roku wyszła za mąż, urodziła i wychowała dwoje dzieci – mego tatę Henryka i córkę Elżbietę.
W latach 90-tych babcia Jadwiga otrzymała jednorazowe odszkodowanie i odszkodowanie uzupełniające, na podstawie zeznań świadków miała dodatek do emerytury.
Pomimo całego smutku, zła i niesprawiedliwości, które przeżyła w młodości babcia Jadwiga była otwartą, pomocną, ciepłą osobą, silnie związaną z rodziną, w tym też ze swoim rodzeństwem. Bardzo mi Jej brakuje.
W ramach injcjatywy społecznej w projekcie IKAR wspólnie z Bożeną Bednarek i Natalią Nishką Tur zrealizowałam film o moje babci”
Link: https://youtu.be/lWe4xKyqMec
Urszula Kuszyńska
100-lecie Kobiet
Notacja filmowa zrealizowana w ramach Projektu IKAR-Inkubator Kobiecego Aktywnego Rozwoju realizowanego z dotacji Programu Program Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG.
#notacjafilmowa #IKAR #InkubatorKobiecegoAktywnegoRozwoju #podlaskaksięgakobiet #stuleciekobiet #Białystok #herstoria